top of page
Szukaj

Uzależniona od ciuchów

  • Zdjęcie autora: Anja Ge
    Anja Ge
  • 20 sie 2023
  • 6 minut(y) czytania

W moim poprzednim poście pisałam o magii przedmiotów i chyba w zemście, magia przedmiotów mnie dopadła. Kupiłam sobie przedmiot i nie mogę się nim nacieszyć.


Lumpeksowe przesądy


O tym, że szukałam pary idealnych ogrodniczek mówiłam na kanale na YouTube kilka razy, ale ponieważ czas mijał a ogrodniczki nadal nie pojawiły w moim życiu, powoli pogodziłam się z myślą, że chyba nie są mi dane.


Boże, to będzie jeden z tych zawstydzających momentów, kiedy dzielę się przesądami lumpeksowymi, ale niech będzie.


Jak wszyscy wiemy lumpeks to sklep, w którym są tylko te produkty, które inni wyrzucili. Dodatkowo, każdy produkt jest jedyny w swoim rodzaju i jest także swoją jedyną wersją rozmiarową. W lumpeksie nie można poprosić sprzedawcy aby sprawdził/a na stanie czy nie jest gdzieś schowana eMka z tego czy innego fasonu. To co na wieszaku jest wszystkim czego możemy się po lumpeksowym asortymencie spodziewać.


Ponieważ kupuję w lumpeksach od dawna i wielokrotnie zdarzyło mi się zobaczyć coś co bardzo chciałam, ale co :

  1. Było już w koszyku kogoś innego

  2. Było za małe lub za duże

  3. Było w kolorze, który mi nie pasował

  4. Generalnie było prawie idealne ale…

To, aby poradzić sobie z tą niekończącą się ilością rozczarowań, wykształciłam mechanizm godzenia się z rzeczywistością, który uwzględnia istnienie lumpeksowych bogów, czy też jakiejś innej lumpeksowej siły wyższej.


Przesąd brzmi tak:


Jeśli jakiś ciuch jest mi to dany, to prędzej czy później go znajdę. Jeśli go nie znalazłam, to nie ma co płakać. Najprawdopodobniej to nie ciuch dla mnie. Nie nosiłabym go i siła wyższa dba o moje finanse oraz przestrzeń w mojej szafie.


Domyśłam się, że kilka osób przewraca teraz oczami. Może i ja bym przewracała słysząc takie słowa od innej dorosłej osoby. Ale wiecie co? Nie jest to teraz dla mnie istotne, bo je znalazłam. Mam ogrodniczki. I teraz już wiem, że lumpeksowi bogowie nadal mnie kochają.


Uzależniona od ogrodniczek


Znalezienie ciucha nie jest jedynym przesądem, który pomaga mi zarządzać szafą.


Inny mówi o tym, że jeśli ciucha nie założę przez pół roku, to zapewne znalazł się u mnie przypadkiem. Kiedy to zauważę, aby nie obrazić lumpeksowej siły wyższej, musze puścić go dalej w obieg. Celem ciucha jest cieszyć się gdzieś życiem, a nie gnić w mojej szafie.


Jak zapewne się domyślacie, nie musiałam czekać pół roku, aby przekonać się, czy ogrodniczki to był zakup dla mnie.


Jeśli macie nadzieję, że może chociaż wyprałam je przed użyciem, to muszę was rozczarować. Generalnie nie mam w zwyczaju prać rzeczy, które kupiłam w lumpeksie. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, kiedy mają przeszkadzający mi zapach.


Te pachniały zmiękczaczem do ubrań. Zapach był tak silny, że pewnie przetrwa pół roku. Bo tak, pewnie z pół roku zejdzie zanim je wypiorę.


Miałam je na sobie jeszcze tego samego dnia, kiedy je kupiłam.


Jeśli chodzi o koszt za cenę użycia tych ogrodniczek, to już teraz dzień chodzenia w ogrodniczkach jak na razie kosztuje mniej niż 75 eurocentów i ta cena wciąż spada. Chodzę w nich codziennie. Pasują do wszystkich t shirtów i wszystkich topów. Pasują do birkenstocków. Pasują do cycko nerki i do żółtej bluzy. Dobrze, że jestem nad morzem i nie mam ich na sobie przez cały dzień, dzięki temu dłużej zachowają świeżość.


Jest bardzo prawdopodobnym, że taka obsesja będzie u mnie trwała co najmniej miesiąc.


Noszenie tego samego ciucha kilka albo nawet kilkanaście dni pod rząd nie jest dla mnie czymś nowym. Na ogół staram się robić przerwy pomiędzy użyciami, tak aby nie musieć często prać, ale czasem nawet perspektywa prania nie powstrzyma mnie przed noszeniem czegoś dziesiątki razy pod rząd.


Inne czasy


Nie zawsze tak było.


Jeszcze nie tak dawno czułam ciągłą presję, aby co dzień nosić inny ciuch. W tamtych czasach miałam tych ciuchów dosłownie góry. No i nadmiar stresu związanego z czymś na co najprawdopodobniej nikt nie zwracał uwagi.



Czy dobrze wyglądam? Czy nic mi nie wystaje? Czy będę się dobrze czuć cały dzień w biurze? - to tylko kilka z pytań które zadawałam sobie każdego dnia przed wyjściem do pracy.


Zupełnie nie rozumiem teraz, jak poświęcanie takich ilości czasu na analizy ubrań nie zastanowiło mnie wcześniej. Przecież życie to więcej niż ciuchy, buty czy torebki, prawda?


Więcej, nie dość że nikt obcy nie zwrócił mi na to uwagi, to jeszcze dostawałam pochwały za tę “kreatywność”. Jeśli już to teraz, kiedy przedmiotów mam mniej i się tym chwalę, słyszę że niepotrzebnie poświęcam im czas. Prawda jest jednak taka, że w porównaniu do tego co było kiedyś, to teraz nie myślę o nich prawie wcale.


Czyżby społeczeństwo nagradzało nas za wielbienie przedmiotów?


Analizy ubrań w naszej czy cudzej szafie odbywające się offline czy na instagramie, wieczne zakupy, przebieranki przed pracą są mega znormalizowanym sposobem obcowania z ubraniami. Czy to dlatego, jeśli ktoś opowiada o innym sposobie zarządzania nimi, wydaje się nam że ten inny sposób musi być niesłychanie pracochłonny?


Ograniczanie czy pozwolenie?


To do czego jesteśmy przyzwyczajeni wydaje się nam naturalne. To co robimy często wydaje się nam zajmować mniej czasu.


Na przykład kiedy szłam dwa dni temu nową drogą, która w metrach ma tyle samo co drogą jaką co dzień odbywam z młodym na plac zabaw, czas dłużył mi sie w nieskońćzoność. Co dwie minuty patrzyłam na mapy google jakbym chciała je zapytać: Daleko jeszcze?


Podobnie jest z tak na prawdę czymkolwiek innym z serii nowe. Kiedy pierwszy raz myślimy o perspektywie znalezienia ciucha na każdy dzień, ciucha który realnie ograniczy czas poświęcany na codzienne decyzje ubraniowe, ten proces może się wydawać się czaso- i pracochłonny. To myślenie o tkaninach, fasonach, kolorach jest dla nas czymś nowym.


Z tej perspektywy łatwiejszym wydaje się wyskoczenie na zakupy po coś co będzie tylko na kilka razów. Zakupy są przyjemne, znane i dokładnie w naszej strefie komfortu. Można się z kimś spotkać. Napić kawy. Więcej, to że ciuch który kupimy nie będzie spełniać naszych oczekiwań i nie będzie ciuchem od którego się uzależniamy, wydaje się nie być problemem. Przecież cały ten proces zakupowy, jako że jest szybki, łatwy i przyjemny, można powtarzać w nieskończoność.


Jednak nie zawsze to co wydaje się szybsze, w rzeczywistości takie jest.


Chodzenie na zakupy nie jest łatwe i przyjemne, a dla wielu osób jest wręcz bardzo stresujące. Znalezienie ciucha, który będzie spełniał wszystkie nasze wymagania jest procesem frustrującym i czasochłonnym. Czasem zmusza nas do kupienia czegoś, z czego już w sklepie nie jesteśmy zadowoleni. Nie zmieniając swojej mentalności, kupujemyprzedmioty bezużyteczne, niepraktyczne, bo z jakiegoś powodu ich potrzebujemy chociaż na ten jeden raz.


Teraz jadę na wakację to muszę mieć taki tanktop, myślimy dodając, że jak nie będzie wygodny to po wakacjach poszukamy znowu.


Cóż za marnotrawstwo czasu i pieniędzy!


Ale nie oceniajmy się nawzajem. Ten kto choć raz nie kupił czegoś ciut za małego lub ciut za dużego z nadzieją, że rozmiar magicznie zmieni się w naszej szafie, niech pierwszy rzuci kamieniem.


Dobry zakup czyli jaki?


Jeden z moich pierwszych w pełni przemyślanych zakupów, był totalnym spontanem. Była to para butów Nike Air, którą znalazłam w second handzie i która była ze mną 9 lat. Była, bo zeszłym roku szewc poinformował mnie, że zniszczenia są już nie do naprawienia.


Kiedy zobaczyłam te buty, wiedziałam że lumpeksowe przeznaczenie istnieje. Nosiłam je tyle razy, że koszt użycia na pewno okazał się niższy niż 1 grosz. Pasowały Idealnie do wszystkiego co lubię. Oszczędziły mi tysiące (tak tysiące) godzin na wyborze pomiędzy dwiema lub trzema parami butów, bo zawsze były moim wyborem numer 1. I zawsze wyglądałam w nich jak milion dolarów.


Teraz wiedząc o tym jak wiele korzyści przyniosło mi dokonanie przemyślanego zakupu, nie chcę już z tego rezygnować. Czy przemyślenie pierwszych kilku decyzji ubraniowych zajmuje więcej czasu niż spontaniczne zakupowe YOLO? Oczywiście. Ale wiem że to się po prostu zupełnie nie opłaca.


Pamiętam jak te 10 lat temu robiłam sobie tablice na pintereście z butami, i zastanawiałam się czy spędzanie 30 minut na przeglądaniu zdjęć nie jest przypadkiem stratą czasu. Pamiętam jak oglądałam te Nike i inne conversy czy adidasy, a potem po dokładnej ocenie moich potrzeb i funkcjonalności zestawiałąm to z moimi ciuchami, z kształtem moich nóg. Więcej, wybrałam się na więcej niż jedną wycieczkę do sklepów z nowymi butami aby przymierzyć różne pary z różnymi ciuchami i zdecydować czy to co widzę i jak się czuję mi pasuje czy nie.


Jeśli mam być tak zupełnie szczera, te około 3-5 godzin poświęcone na wybór Nike Air jest tak naprawdę czasem porównywalnym do czasu poświęcanego na jakiegokolwiek inne zakupy. Różnica tkwi jednak w szczegółach. Po pierwsze zamiast chodzić po sklepach, patrzę na to co mam. Po drugie zamiast analizować najnowsze designy, analizuje swoje potrzeby. Po trzecie rzadziej ten proces muszę powtarzać.


Coś dla Was!


Wiem, że wiele z was nie lubi zakupów. Nie lubicie się pakować. Nie lubicie przeglądać swoich ciuchów. Ja jednak przewrotnie chciałabym Was zachęcić do pozytywnego uzależnienia od tego co macie w szafie. Znalezienia właśnie tych rzeczy, które pomogą Wam czuć się piękniej, wygodniej. Odszukania wśród rzeczy, które macie właśnie tych od których mogłybyście się uzależnić.


Wybierzcie jeden ciuch i noście go do znudzenia. Następnie zastanówcie się, czy odciążenie się od myślenia ciuchowego w czymś Wam pomogło i dajcie mi znać. Ja wiem, że już teraz zdołałam dzięki niemu oszczędzić całe lata mojego życia. No ale może u was wnioski będą inne. Jestem mega ciekawa. Buziaki.

 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bawełna

Bawełna to drugi najpopularniejszy materiał na świecie i najprawdopodobniej masz w domu conajmniej kilka bawełnianych przedmiotów....

 
 
 

1 komentarz


Gabs
Gabs
23 sie 2023

Czasem wpadam w maraton głodu zakupowego i choć zdrowy rozsądek podpowiada, że to zbędne wydatki, to potrafię znaleźć tysiąc powodów, dla których potrzebuję nowego zakupu. Ostatnio przypadkiem trafiłam na filmik, który podpowiedział mi ciekawy pomysł, jak ograniczyć te nagłe zachcianki - wytworzyć emocjonalną więź ze swoimi ubraniami. Ten zamysł mi się mega spodobał i zamierzam go przetestować.

Polub
bottom of page